Urlop pod znakiem gór - ciąg dalszy. To miał być gwóźdź programu - wyjazd do Słowenii na najwyższy szczyt Alp Julijskich - Triglav (2864 m n.p.m.).
Zaczęło się od awarii samochodu 50 km od Wiednia. Już byłem pogodzony z myślą, że góry jednak muszę odpuścić, w drodze do Wiednia stała się rzecz wielka. Ciężko namówić kogoś o 2:00 w nocy, żeby wybrał się do Słowenii i przy okazji zabrał ze sobą 3 osoby, które zostały "na lodzie", a jednak jest możliwe.
Droga do celu okazała się prawdziwą szkołą cierpliwości i pokory.
Dotarliśmy już po zmroku, a z samego rana wyruszyliśmy w drogę...
Droga do celu okazała się prawdziwą szkołą cierpliwości i pokory.
modliszka z Wilfersdorf - w oczekiwaniu na dalszą drogę |
w tym krajobrazie ludzie to mróweczki... |
"wykryto twarz" |
chwila samotności |
zatłoczony szczyt Triglava |
w budce na szczycie |
"w dół" wcale nie znaczy "łatwiej" |
Dla nas to był wyjazd roku (jak nie lepiej), a tymczasem na szczycie...
trwała zabawa na całego :)
Więcej zdjęć na PICASIE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz